piątek, 14 listopada 2014

Sushi



Czasami sam sobie próbuję zaimponować i nie wiem czy cokolwiek dobrego z tego wyszło. Wczoraj wpadłem na genialny pomysł, że zrobię sobie sushi na kolację. Sprzedają teraz mnóstwo zestawów do robienia sushi, praktycznie w każdym supermarkecie, a że dostałem premię kupiłem taki naprawdę dobrze wyposażony zestaw typu zrób to sam. Czułem się w kuchni niczym wytrawny kucharz z japońskiej restauracji. Włączyłem odpowiednią muzykę i zacząłem robić, ale coś mi wyszło nie tak. To nie taka nowość, bo nigdy nie byłem mistrzem patelni, ale ryż był dziwny, a algi przyklejały mi się do palców zamiast do zawartości, którą miały przykryć.
Na próbę zawinąłem mniejszy pasek żeby nie zmarnować od razu wszystkiego, jednak przy cięciu wszystko wysypało się na zewnątrz. Czułem się jak w programie, w którym facet uczył przez cały dzień kobietę jak ma zawijać sushi, a jej to i tak nie wychodziło. Moje wysypało się na zewnątrz, wiec wczytałem się głębiej w instrukcje na opakowaniu i wszystko zrobiłem dobrze. Niestety efekt był żałosny. Zdecydowałem więc, że szkoda składników i po prostu zjem to wszystko luzem. Ułożyłem na trzech talerzach zgrabne kupki ze składników, wziąłem widelec i tak zjadłem. Algi zostawiłem, bo luzem tego nie dało się jeść. Kleiło się do mnie, do podniebienia i nadawałoby się chyba tylko na maseczkę do twarzy.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz